czyli dziewczynki i chłopaki z nowej klasy mojego dziecięcia,
trzy góry klocków lego i ja :)
Jednym słowem, a w zasadzie dwoma: super zabawa!
Kolejny projekt, który zrealizowałam z wielką radością.
Uśmiech na twarzach dzieciaków bezcenny.
Krótka relacja poniżej.
Na początek powtórka z alfabetu, a jakże.
Kiedy hasło zostało odgadnięte, przyszedł czas na utworzenie nowego plemienia
i uroczysta chwila nadania indiańskich imion (każde dziecko otrzymało swoje piórko).
Następne w kolejności były rozmaite próby:
I. każdy Indianin musi poruszać się bezszelestnie,
mieć doskonały słuch i wykazać się sprytem
(skradanie - zabawa ruchowa)
II. każdy Indianin musi wykazać się doskonałą wytrzymałością i ogromną siłą
(wyprawa z kowbojem na dziką prerię, zabawa ruchowa na krzesełkach,
rozgrzewamy paluszki przed budowaniem)
III. każdy Indianin musi wykazać się skupieniem, refleksem i spostrzegawczością
(symetria, zabawa klockami na płytkach konstrukcyjnych)
IV. każdy Indianin musi wykazać się zręcznością
(najpiękniejszy totem - zabawa klockami).
Wioska indiańska nabiera kształtów.
Chłopców oceniają dziewczynki.
Zdobywca większości nagród (piórek)
i tym samym wielki Wódz Plemienia,
gdyby ktoś nie wiedział - moje osobiste Dziecię :)
Komentarz jednej z koleżanek klasowych mojego dziecka:
"Gratuluję pani takiego syna!" - zabrakło mi słów... :))
Za udostępnienie zdjęć dziękuję wychowawcy, Pani M. Pelc.
Przesyłam słoneczne pozdrowienia w ten szaro - bury i zimny dzień.