Po pierwsze - ubrałam już choinkę. Nigdy nie mogę się doczekać tej niewątpliwie świątecznej ozdoby. W tym roku tradycyjną ogromną jegomość (zwykle zdobiły ją suszone plasterki pomarańczy, szyszki, wiklinowe aniołki...) zastąpiłam dużo mniejszą, ale nieco bogatszą wersją, omotaną w złoto i biel. Czerwony akcencik (w postaci nastroszonego ptaszeczka i kilku bombeczek) wprosił się zupełnie niespodziewanie, dodając całości pazura.
Po drugie - ku radości mojego dziecięcia - spadł pierwszy tej zimy śnieg (dla przypomnienia pierwszy jesienny śnieg spadł już 14 października). Postanowiłam go zatem wykorzystać w moich wyklejankach. Szczypta szronu plus kilka świeżych (jeszcze ciepłych :)) śnieżynek i mamy dzwoneczek z choineczką. Efekty widać powyżej.
Po drugie - ku radości mojego dziecięcia - spadł pierwszy tej zimy śnieg (dla przypomnienia pierwszy jesienny śnieg spadł już 14 października). Postanowiłam go zatem wykorzystać w moich wyklejankach. Szczypta szronu plus kilka świeżych (jeszcze ciepłych :)) śnieżynek i mamy dzwoneczek z choineczką. Efekty widać powyżej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję! Twój komentarz jest dla mnie bardzo cenny :)