Po przygodach z piratami i Koziołkiem Matołkiem przyszedł czas na Akademię Pana Kleksa.
W tym roku pogoda spłatała nam figla, więc musieliśmy zakotwiczyć w domu.
Ale i tak sporo się działo...
gdyby ktoś był zainteresowany, zapraszam na mocno skróconą relację ;)
MENU SŁODKO-OWOCOWO-SZKIEŁKOWE:
Guziki w trzech kolorach,
motyle w
czekoladzie (co prawda nie dojrzewały na grządkach obok fasoli, nie mają
też pestek,
ale jako ulubione danie Pana Kleksa, musiały tutaj
zagościć),
ciasteczka ze szkiełkami,
babeczki marchewkowe.
Królowa Żabka serwowała w swoim stawie sałatkę owocową z sosem truskawkowym
i pomarańcze z kolorowych szkiełek.
Nie wiadomo skąd przypełzły radosne dżdżownice.
W ostatniej chwili przytuptał czekoladowy jeżyk
(żaba i jeż to prace mojej mamy).
Nie mogło zabraknąć PIEGÓW, które jak wiadomo,
Piegi były wszędzie.
Piegowate były świeczki, rurki, talerze, papilotki...
Były także pastylki na porost włosów i pigułki likwidujące łupież.
NAPOJE: sos wzmacniający dziąsła, płyn na pamięć (spożywany najchętniej ;)),
specyfik na poprawę wzroku.
DANIE CIEPŁE:
TORT: Przy torcie napracowałam się najbardziej, ale warto było. Potraktowałam go szkiełkami, garścią piegów i czujnym okiem Pana Kleksa, które właśnie wróciło z Kosmosu.
W przekroju wyglądał tak:
ciasto czekoladowe, mus nutella, mus z mirabelek, biszkopt jasny,
mus z białej czekolady, frużelina truskawkowa, do dekoracji krem
śmietankowy.
Pan Kleks we własnej osobie.
Nieco odmieniony, na początku senny, bez bujnej czupryny
(w trakcie jednej z podróży skończyły mu się piegi
i zapomniał o konsumpcji pastylek na porost włosów).
Kiedy poczęstował się zapasami z naszego stołu, od razu wpadł w doskonały humor
i zaproponował kilka ciekawych podróży, których celem, prócz świetnej zabawy,
było także "uzupełnienie" olejem głów uczestników.
Magicznym tramwajem wybraliśmy się między innymi do sławetnej Fabryki Dziur i Dziurek.
Pan Kleks wymienił sobie swoje osobiste, mocno już zużyte dziurki do nosa na nowe (dzieci podpowiedziały mu, które bardziej pasują). Same, po dokładnych oględzinach swoich dziurek,
Przy okazji sprawdziliśmy, czy ktoś nie posiada przypadkiem dziurki w zębach. Nikt.
W razie czego można by było odstąpić takową dziurkę wagonikowi stomatologicznemu...
Za Panem Kleksem, prosto z Bajdocji przyfrunął na dywanie Alladyn,
który pomagał rozwikłać co trudniejsze zagadki.
Dzieci były zmartwione faktem, że zmoknie w drodze powrotnej,
ponieważ mocno padało, a dywan, wiadomo, schronienia nie daje.
Tak się złożyło, że na chwilkę wyjrzało słońce. Alladyn wykorzystał moment,
a my wypróbowaliśmy jeden z prezentów
Były bardzo przejęte swoją rolą, świetnie się bawiły (ja również). Wspomniałam im o tym, że wkrótce odwiedzi nas Pan Kleks, który bardzo lubi torty. Istnieje więc obawa, że tort urodzinowy może przepaść bez śladu. Poprosiłam o podanie kryjówki na tę słodkość... jak się później okazało, tort faktycznie zniknął (zamiast niego ktoś podrzucił mandarynkę), a i Pana Kleksa brak.
Chwila konsternacji, nawet grozy i... co dalej, już wiecie z powyższego wpisu.
Miny mojego ukochanego Jubilata bezcenne!!
Do usłyszenia wkrótce :)
Cudnie wszystko zorganizowane , bezcenne wspomnienia na całe życie dla Jubilata :-))) Sama chętnie bym tam poszalała z piegami i spróbowała bajecznego tortu :-))) Wszelkiej pomyślności życzę Jubilatowi :-)))
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu własnym i Jubilata :)
UsuńJesteś mistrzynią animacji dla dzieci. Wszystko wyszło super!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńmistrzostwo świata:)
OdpowiedzUsuńElwirko jestem pełna najszczerszego podziwu dla Twojej inwencji i umiejętności zarówno kulinarnych (czego niemiłosiernie zazdraszczam jako , że to moja pięta... ;) jak i pedagogicznych połączonych z ogromną matczyną miłością :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu, wzruszyłam się... dziękuję Ci za te piękne słowa!
Usuń